niedziela, 21 lutego 2010

II Tydzień Postu

Z pewnym opóźnieniem ale, aleee :)
na II Tydzień Postu zamieszczam wiersz Karola Wojtyły, który w tym czasie pracował w kamieniołomie.
PS. Nastąpiła edycja postu więc komentarze są zachowane z poprzedniego tygodnia.

Kamieniołom
I. Tworzywo
1.
Słuchaj, kiedy stuk młotów miarowy i tak bardzo swój
przenoszę wewnątrz ludzi, by badać siłę uderzeń –
słuchaj, prąd elektryczny kamienistą rozcina rzekę –
a we mnie narasta myśl, narasta dzień po dniu,
że cała wielkość tej pracy znajduje się wewnątrz człowieka.

Twarda, pęknięta dłoń inaczej młotem wzbiera,
inaczej się rozwiązuje w kamieniu ludzka myśl –
kiedy energie ludzkie oddzielisz od sił kamienia
i przetniesz w właściwym miejscu – tętnicę pełną krwi.

O, popatrz, jak można miłować w takim gruntownym gniewie,
który wpada w oddechy ludzi jak rzeka od wiatru pochyła,
i nie dochodzi do głosu, tylko struny wysokie zerwie –
przechodnie pierzchają do bram –
ktoś głosem ściszonym powiedział: to jednak jest wielka siła.

Nie lękaj się. Sprawy ludzkie szerokie mają brzegi.
Nie wolno ich w ciasnym łożysku więzić nazbyt długo.
Nie lękaj się. Sprawy ludzkie stoją od wieków
w Tym, na którego patrzysz poprzez młotów miarowy stukot.

2.
Związane są bloki kamienia przewodem niskiego prądu,
który wcina się w nie tak głęboko, jak niewidzialny bicz
– kamienie znają ten gwałt,
kiedy dojrzałą spoistość nieuchwytny rozpruwa podmuch,
który odrywa je z nagła od ich wieczystej prostoty
– kamienie znają ten gwałt.
Jednak nie prąd elektryczny rozwiązuje w całości ich moc,
ale ten, co ją nosi w swych dłoniach:
robotnik.

3.
Dłonie są krajobrazem serca. Dłonie pękają nieraz
jak wąwozy, którymi się toczy nieokreślony żywioł.
Te same dłonie, które człowiek wówczas dopiero otwiera,
gdy nasycone są trudem –
i widzi, że przez niego jednego inni ludzie spokojni już idą.

Dłonie są krajobrazem. Gdy pękną, to wtedy w ranach
wzbiera fizyczny ból, rwący swobodnie jak strumień.
Ale człowiek nie myśli o bólu.
Ból sam jeszcze nie jest wielkością,
a swej właściwej wielkości on po prostu nazwać nie umie.

4.
Przecież nie tylko ręce opadają ciężarem młota,
nie tylko wzbiera tors i mięśnie kształtują swój styl –
ale przez pracę jego myśli głębokie wiodą,
by się wiązać zmarszczkami na czole,
by się wiązać wysoko nad głową ostrym łukiem ramion i żył.

Gdy więc tak się na chwilę przemieni w przekrój gotyckiej budowli,
który przenika zrodzony z jego myśli i oczu pion –
to nie jest tylko profil!
to nie jest tylko postać między kamieniem a Bogiem
skazana na wielkość i błąd!

II. Natchnienie
1.
Praca zaczęła się wewnątrz, a na zewnątrz ma tyle przestrzeni,
że dłonie ogarnia natychmiast i dosięga do granic oddechu.
Oto spójrz: wola trafiła w kamienia głęboki dzwon.
Kiedy myśl uzyskuje swą pewność,
wówczas razem dosięgły szczytu serce i dłoń.

Za ten pion, za tę pewność umysłu, za pewność oka
płaci się ręką szczodrą.
Wydaje ci kamień swą moc, a przez pracę dojrzewa człowiek,
ona bowiem niesie natchnienie trudnego dobra.

I od niej się to zaczyna, co narasta w sercu i myślach,
co tyle ważnych wydarzeń i ludzi tylu osacza
– jakaż miłość dojrzewa w młotach!
Grupki dzieci poniosą ją w przyszłość,
śpiewając: "w sercach ojców bezgraniczna spełniała się praca".

2.
To natchnienie w dłoniach nie zostaje. Do kamienistych rdzeni
zstępuje przez serce człowieka, które tworzy osobny rdzeń.
I od niego rozrasta się w ziemi historia kamieni,
a w ludziach ta równowaga, którą miłość osiąga przez gniew.

One obie prowadzą człowieka, nie wyczerpią się w ludziach nigdy,
nie ustaną w napięciu ramion ani w serca ukrytym geście –
a biorą się z siebie wzajemnie, dopełniają się taką dźwignią,
która myśli i ruchy zespala w nierozerwalny pierścień.

Więc jeśli chcesz trafić z daleka i wejść, i w ludziach pozostać,
to musisz obie te siły skupić mową nad wyraz prostą
(mowa twoja nie może prysnąć w napięciach owej dźwigni,
którą tworzą miłość i gniew).
Wówczas nikt Cię nie wydrze z człowieka, nie oderwie od niego nigdy.

III. Uczestnictwo

Oto światło surowej deski niedawno wyjęte z pnia
upływa w twoją dłoń ogromem wszelkiej pracy.
A całe tej dłoni napięcie o taki opiera się Akt,
że wszystko przenika w człowieku i wszystko gładzi.

Człowiek ma oczy zmęczone i ostre brwi.
Kamienie mają krawędzie ostre jak noże,
Prąd elektryczny tnie ściany jak niewidzialny bicz,
Słońce, lipcowe słońce. W kamieniach biały pożar.

Czyż ręce moje należą do światła, co blaskiem przecina
tory kolejki, kilofy i w górze nad nami płot?
Moje ręce należą do serca, a serce nie przeklina –
(oddalaj serce od ust, gdy usta prostacko klną!).

Znam was, wspaniali ludzie, ludzie bez manier i form.
Umiem patrzeć w serce człowieka bez obsłon i bez pozorów.
Czyjeś ręce należą do pracy, czyjeś ręce należą do krzyża.
W górze nad wami płot – tam kilofy rozrzucone na torach.

Są puste miejsca w kamieniach – nie trafiaj na takie miejsca!
Filary podcięte prądem zsypują się w dół jak do naczyń.
Młodzi szukają drogi. Wprost w moje serce
uderza droga wszystkich. Czyż kamień przebacza?

Słuchaj, gdyby świat stanął w tej równowadze rąk,
którą przez każdy wybuch kamienia i człowieka
rozpościerasz niezmiernie nad płotem, o kilka kroków stąd
– tamtędy czasem dziecko nieostrożnie przebiega.

Lecz równowaga ta, którą samotnie trzymasz,
wydaje się równocześnie za blisko i za daleko.
Trzeba się nagiąć zarazem i zarazem trzeba się wspiąć.
(Dziecko jest nieostrożne i łatwo tamtędy przebiega.)

I znów zostaje milczenie między sercem, kamieniem i drzewem.
Każdy w nie może wejść. Jeśli wszedł, pozostanie sobą.
Jeśli nie wszedł, to mimo pozorów, we wszystkich sprawach ziemi
nie uczestniczy dotąd.

(Pamięci towarzysza pracy)

1.
Nie był sam. Mięśnie jego wrastały w ogromny tłum,
dopóki dźwigały młot i pulsowały energią –
Lecz trwało to wszystko tak długo, dokąd czuł pod stopami grunt,
dokąd kamień nie zmiażdżył mu skroni
i nie przeciął komór serca.

2.
Wzięli ciało, szli milczącym szeregiem.

3.
Trud jeszcze zstępował od niego i jakaś krzywda.
Mieli bluzy szare, buty wyżej kostek w błocie.
Ujawniali właśnie to wszystko,
co wśród ludzi powinno się skończyć.

4.
Czas jego stanął gwałtownie. W zegarach niskiego prądu
zerwały się nagle wskazówki i spadły z powrotem do zera.
Przeniknął go biały kamień, w istotę jego się wżarł
i przejął ją wreszcie na tyle, że stała się sama kamieniem.

5.
Któż z niej odwali kamień? Kto myśli na nowo rozpostrze
W skroniach głęboko pękniętych – tak pęka na ścianie tynk.
Złożyli go milcząc plecami na płachcie żwiru.
Przyszła znękana żona i wrócił ze szkoły syn.

6.
Czy dotąd? Czy jego gniew ma się tylko na innych przelać?
Czy nie dojrzewał w nim samym własną miłością i prawdą?
Czyż mają go jak tworzywo zużyć pokolenia
i wyzuć z treści najgłębszej, jedynej i własnej?

7.
I znowu ruszyły kamienie. Wagonik ginie w kwiatach.
I znowu prąd elektryczny ściany głęboko tnie.
Lecz człowiek zabrał z sobą wewnętrzną strukturę świata,
w której miłość tym wyżej wybuchnie, im większy nasyca ją gniew.

7 komentarzy:

  1. Macieju piękny filmik!wzruszający!
    dziękujemy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdynianinie z miasta
    morza i marzeń
    z miasta fal i falbanek
    z miasta piasku i piesków
    z miasta statków i stołków
    z miasta mew i mapetów
    z miasta marynarzy i miraży
    z miasta moli i Marioli
    z miasta trolejbusów i troli
    z miasta ......(Grzesiu mi podpowiedział ale tego nie napisze bo jestem dobrym dzieckiem:)
    Tak więc Macieju z miasta takiego i owego!
    czekam na następny wpis
    Twoja maniakalna wielbicielka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Wiem ze się zapracowujesz!Dbaj o siebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo słusznie, że zatwierdzasz najpierw komętarze. Wszyscy wiemy co jest w stanie wymyślić Grzesiu:).................
    gdy nie zażywa "swoich tabletek".........
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow
    cóż za poezja:) może wydasz tomik o Gdyni:) Tylko nie wiem o co chodzi ze stołkami:) no i do "miasta takiego i owego" ... wypraszam sobie....! Już niedługo zamieszczę nowe skandale, plotki i kompromitujące zdjęcia :) tak więc czuwajcie! Nie znacie dnia ani godziny:)
    pozdrawiam cały Kraków!

    OdpowiedzUsuń
  5. wśród szumu źdźebeł traw
    koszącym lotem pchelskich skoków
    ponuro zerwał kwiat lotosu
    ten? tak ten!
    narkotyczny strach przestworzy

    Bystry Borsuk

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieki Macieju za filmik,

    za przypomnienie
    za wzruszenie
    za wzmocnienie dobrem
    :)********************

    pozdrowienia dla Ciebie i Twojej Rodzinki:)
    calujemy mocno
    A i H

    OdpowiedzUsuń
  7. B.Borsuk jest młodym dobrze zapowiadający się poetą.Mamy nadzieję,że dekadencja krakowska i
    cowieczorna szklaneczka whisky nie zmącą jego karjery.Prawdziwy artysta nie może tworzyć tylko po absyncie!:)wychylanym po 11 rano w pracy,a tymbardziej na szczególnie odpowiedzialnym stanowisku logistyka.Czy to młode pokolenie ekonomistów nie marnuje się w biórowcach? A może powinniśmy zadbać o ich rozwój i puścić wolno niech chasają i dokazują niech przeżyją dobre i złe chwile,niech o tym napiszą.Niech zbuduja pomnik trwalszy niż ze spichrzu!Niech jedzą śniadanie o 12 po połódniu i niech stukają na maszynie do samego rana...............

    OdpowiedzUsuń